czwartek, 6 grudnia 2012

Ziiimaaa!

Podeprę się dewizą rodu Starków: "Nadchodzi zima" ;) Tym, którzy jeszcze tego nie zrobili proponuję zebrać się wreszcie do okrywania roślin.  

Najprościej zrobić 2 zabiegi:

kopczykowanie czyli usypywanie u podstawy rośliny kupki ziemi :) - róże krzaczaste, hortensja, budleja, lawenda, powojniki, milin, glicynia, akebia, zawilce japońskie.


owijanie najlepiej słomianą matą, robiąc chochoły - róże i hortensja bukietowa. Tej ostatniej jak pędy przemarzną, to nie będą w kolejnym roku kwitnąć.

Trzeba też obwiązać sznurkiem kolumnowe odmiany iglaków - by nie rozłamały się pod naporem mokrego śniegu - jałowce ('Skyrocket', 'Blue Arrow', 'Hibernica') i cyprysiki ('Columnaris'). Tujom 'Smaragd' można dać spokój, im raczej mokry śnieg nie zaszkodzi.

 Jeśli zostały jakieś rośliny wieloletnie w donicach, to najlepiej byłoby je zakopać wraz z całą doniczką w ziemi i dodatkowo okryć od góry liśćmi i stroiszem. Jeśli ziemia jest już zbyt zamarznięta by w niej kopać, to pozostaje zgrupowanie doniczek, ustawienie ich na warstwie styropianu i solidne otulenie słomą, stroiszem etc. by uchronić bryłę korzeniową przed przemarznięciem.



środa, 5 grudnia 2012

Ciężarne czytają obowiązkowo ;)

Ciąża to nie choroba i każdej dziewczynie "przy nadziei" życzę, by przeszła te 9 miesięcy bezproblemowo książkowo, w podskokach i z pieśnią na ustach :)

Opiekę medyczną mamy na wysokim poziomie - wbrew obiegowym opiniom - i powikłania ciążowe są stosunkowo rzadkie, ale jednak się zdarzają. Najważniejsza jest  wczesna diagnostyka oraz stała obserwacja sygnałów płynących z organizmu - pamiętajcie, że nikt tak o nas nie zadba, jak my same i tak naprawdę to na nas spoczywa obowiązek kontroli swojego stanu zdrowia. Dlatego namawiam Was do stałego monitorowania samej siebie. 

Oprócz kontrolnych wizyt i badań zleconych przez lekarza warto regularnie sprawdzać dwa istotne parametry: 
- ciśnienie krwi (codziennie, o tej samej porze) prostym domowym ciśnieniomierzem, który nie kosztuje majątku,
- i ewentualną obecność białka w moczu (raz w tygodniu, najprościej domowym testem przy pomocy pasków dostępnych w drogeriach Rossmann).

Oba są istotnym wskaźnikiem w diagnostyce bardzo nieprzewidywalnego schorzenia ciążowego, jakim jest gestoza. Jest to nie tyle może schorzenie, co stan - ma formalną nazwę “stan przedrzucawkowy”, choć funkcjonują też inne nazwy: gestoza, preeklampsja, zatrucie ciążowe, a najogólniej “nadciśnienie indukowane ciążą”. Dotyka około 7% ciężarnych, choć na szczęście większość dotkniętych gestozą (¾ z nich) ma jej łagodną formę, łatwą do opanowania farmakologicznie.

Jakie są przyczyny – tak naprawdę nie wiadomo. Hipotez jest kilka, ale żadna póki co nie udowodniona. Objawić się może już po porodzie, w końcówce ciąży, albo około 26 tygodnia ciąży, co jest najbardziej niebezpieczne dla matki i dziecka, gdyż tak naprawdę jedynym skutecznym leczeniem ciężkiej gestozy (1/4 przypadków) jest niestety rozwiązanie ciąży. 

Przede wszystkim warto sprawdzić, czy jest się w grupie podwyższonego ryzyka. Czynników ryzyka jest dużo, ryzyko dotyczy kobiet, które:
  • są w ciąży po raz pierwszy i udało im się zajść w ciążę szybko po podjęciu prób;
  • są w ciąży po raz drugi, ale przerwa między ciążami wynosi więcej niż 10 lat;
  • są w ciąży po raz drugi, ale z innym partnerem;
  • są w ciąży mnogiej;
  • są w ciąży po raz drugi i w pierwszej ciąży wystąpiła gestoza – w tym wypadku zagrożenie gestozą w drugiej ciąży wzrasta siedmiokrotnie; sądzę, że dziewczyny z gestozą w historii znają zagrożenie.
  • miały przypadki gestozy w rodzinie – matka, siostra, lub matka partnera (“teściowa”) miały gestozę – zagrożenie gestozą wzrasta trzykrotnie,
  • mają więcej niż 34 lata – zagrożenie gestozą wzrasta o 30% z każdym rokiem po 34 roku życia,
  • mają cukrzycę insulinozależną – ryzyko gestozy wzrasta czterokrotnie;
  • mają nadciśnienie tętnicze;
  • chorują na choroby autoimmunologiczne, mają zdiagnozowaną migrenę;
  • mają wysoką masę ciała – BMI>35 powoduje czterokrotny wzrost ryzyka gestozy;
  • mają grupę krwi AB,
  • we krwi stwierdzono u nich obecność przeciwciał antyfosfolipidowych.

  Choroba rozwija się od początku ciąży, lecz w pierwszej fazie zupełnie bezobjawowo.

Co możemy wobec tego zrobić, na co możemy zwrócić uwagę?
  1. Czujność powinny wzbudzić nudności po 12 tygodniu ciąży, zwłaszcza w okresie 14-16 t.c., a już szczególnie, jeśli w pierwszym trymestrze żadnych nudności nie było.
  2. Niskie wartość hemoglobiny w okolicach 20 t.c.
  3. Warto również przyjrzeć się pomiarom płodu na USG z 20 t.c. - dziecko powinno mieć oszacowaną masę zgodną z wiekiem ciążowym oraz być rozwinięte harmonijnie. Niepokojąca jest zwłaszcza sytuacja, w której głowa dziecka ma wielkość zgodną z wiekiem ciążowym, a reszta ciała wskazuje na to, że dziecko jest “młodsze" (hipotrofia)
  4. Ciśnienie – niepokojący jest nagły wzrost ciśnienia krwi, sugerujący wystąpienie nadciśnienia. Książkowo nadciśnienie zaczyna się od wartości 140/90, ale kobieta która zawsze miała 90/60 i nagle ma 120/80 może przyjąć, że grozi jej nadciśnienie ciążowe. “Bezpieczne wartości” to nasze standardowe ciśnienie skurczowe +30, a rozkurczowe +20.
To sa pierwsze niepokojące symptomy. Pełnowymiarowa gestoza ujawnia się najczęściej po 26 t.c. i jej dalsze objawy mogą być naprawdę rozmaite. Podaję je w “kolejności zaniepokojenia”, które powinno zmusić ciężarną do wizyty lekarskiej. Podaję je na podstawie danych z literatury tematu oraz na podstawie osobistych doświadczeń. Oczywiście wcale nie muszą wystąpić wszystkie z niżej podanych objawów, ale jeśli się pojawią – śmigamy do lekarza. Nie czekamy. Gestoza może rozwijać się błyskawicznie i być trudna do opanowania. W krajach rozwiniętych jest głównym zabójcą kobiet w ciąży – nie ma żartów Kochane.
  • wspomniane wcześniej nadciśnienie – wzrost wartości ciśnienia, mierzonego trzy razy dziennie, utrzymujący się przez kilka dni;
  • obrzęki – nogi, ale i dłonie oraz twarz - zwłaszcza te, które nie ustępują po nocy.
  • bóle brzucha, lekkie skurcze
    Nie lekceważymy objawów i kontaktujemy się z naszym ginekologiem. Przed wizytą robimy badanie moczu na obecność białka. Nie dajemy się zbyć zapewnieniami, że są upały i stąd obrzęki, a ciśnienie nam wzrasta od przeczytanego horroru. Prosimy o wykonanie USG i “opomiarowanie” dziecka oraz zbadanie przepływów. Możemy też skonsultować się z innym ginekologiem – na wszelki wypadek. Poza tym dużo wypoczywamy, leżymy z nogami ułożonymi wyżej niż głowa i śpimy na lewym boku.

    Gestoza zaawansowana może wystąpić między wizytami lekarskimi (więc położnik nie ma okazji się zaniepokoić), a poniższe objawy powinny postawić ciężarną w stan alarmowy:

  • białkomocz
  • zaburzenia widzenia – nawet lekkie mroczki przed oczami, “uciekający obraz” (jak po solidnym drinku),
  • ból brzucha – zwłaszcza prawego boku tuż pod żebrami,
  • nagły wzrost wagi – jemy tyle samo, a wskazówka na wadze pokazuje z dnia na dzień coraz więcej (nawet 0,5 kg dziennie więcej!)
  • objawy infekcji wirusowej – kaszel (głównie podczas leżenia), problemy z oddychaniem,
  • poczucie niestrawności, nudności, wymioty,
  • bóle głowy.
    Zdecydowanie czas na szpital. Nie ważne, że weekend i nie można się dodzwonić do lekarza prowadzącego. Jedziemy na oddział ratunkowy najbliższego szpitala o tzw. III stopniu referencyjności. Z reguły jest to szpital uniwersytecki – z najlepszą aparaturą i personelem, choć sale wieloosobowe i brak kolorowych zasłon ;) Niestety w izbie przyjęć trzeba trochę panikować, a nie siedzieć spokojnie i czekać na swoją kolej – przy tych objawach jest zagrożenie życia i matki i dziecka i personel szpitala musi zająć się pacjentką jak najszybciej.

Gestoza zdiagnozowana za późno albo rozwijająca się bardzo dynamicznie jest niezwykle niebezpieczna. Nie piszę tego po to, by Was straszyć, lecz by Was przestrzec przed zlekceważeniem tego stanu, bo gestoza "wyłapana" we wczesnym stadium daje ogromne szanse na doprowadzenie ciąży do bezpiecznego końca :)







poniedziałek, 3 grudnia 2012

O tym jak nie uśmiercić zimą domowych roślin doniczkowych...

Są tacy, którym wszystko rośnie, kwitnie i owocuje, inni potrafią nawet kaktusa zasuszyć. Niezależnie od umiejętności (bądź ich braku) zimą najtrudniej utrzymać domowe rośliny doniczkowe w dobrej kondycji. Nawet moje rośliny (a chucham i dmucham) wygladają dużo gorzej niż miesiąc temu - podeschnięte końcówki, przytłumione kolory...

Teoretycznie domowe rośliny doniczkowe powinny zimą przejść fazę spoczynku - czyli zostać przeniesione do pomieszczeń o obniżonej temperaturze (ok. 14-16'C), mniej podlewane, nie nawożone... Nie każdy jest jednak szczęśliwym posiadaczem chłodnej, jasnej werandy więc nasze "kwiatki" pozostając w ciepłym, suchym mieszkaniu są zmuszone do prowadzenia wegetacji ciągłej.

Żeby jednak wciąż dobrze wyglądały, a nie straszyły podeschniętymi kikutami, trzeba je wspomóc:

- przede wszystkim wilgotną szmatką umyć z kurzu liście (roślinom drobnolistnym zrobić delikatny letni prysznic, a roślin o liściach pokrytych "włoskami" nie przecierać). Umyć okna ;) żeby więcej światła docierało do wnętrza, a tym samym do roślin.

- miejsce na parapecie jest OK, o ile pod spodem nie ma kaloryfera... Z drugiej strony uwaga na zimne (np. kamienne) parapety - są rośliny, które nie lubią tzw. "zimnych stóp" i w takim miejscu będą gorzej rosły. Rośliny powinny stać od kaloryfera jek najdalej, a jednocześnie jak najbliżej okna - niewykluczone, że przyda się przemeblowanie.

- podlewanie raz w tygodniu (czyli "umiarkowanie"), nie przelać bo to gorzej, niż przesuszyć.

- nie rezygnować całkowicie z nawożenia - nawozić raz w miesiącu, najlepiej "biohumusem".