Teraz trochę ciężko oddać się mojemu ulubionemu zajęciu - w środku zimy ogrodnictwo ogranicza mi się do odśnieżania podjazdu - ale mam hobby rezerwowe, na które właśnie teraz jest czas.
Zakochałam się w biżuterii robionej techniką haftu soutache. Efekt jest niesamowity, nieco orientalny, a z pewnością ekstrawagancki. Nakłady finansowe nie są jakieś bardzo wysokie - sznurek jedwabny, koraliki, półszlachetne kamienie i kryształy, które chyba każda kobieta znajdzie upchnięte gdzieś w szufladzie i od lat nie noszone, albo które można zakupić w hurcie w miarę w rozsądnych cenach. Nawet te markowe. Czyli póki co bezboleśnie.
Potrzeba za to:
- ogromnej, totalnej dawki cierpliwości,
- perfekcyjnej dokładności,
- sokolego oka (ew. mocnych okularów) oraz silnej lampy,
- zaparzonej meliski - na wypadek gdy pod koniec kilkugodzinnej roboty okazuje się, że coś jest krzywo i trzeba wszystko pruć, to żeby nie dostać apopleksji warto sobie wcześniej zaaplikować melisę.
Efekty prezentuję tu:
Biżuteria autorska - Magia Soutache
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz